Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Jeszcze więcej przemyśleń: @TomaszHondo
W końcówce października pisałem, że czas trwania zwyżki amerykańskiego S&P 500 bez co najmniej 5-procentowej korekty zrównał się z tym odnotowanym w lutym br. (czyli przed głęboką przeceną na Wall Street, której punktem kulminacyjnym była panika wywołana przez cła Trumpa). Nawet nie przypuszczałem wtedy, że fakt ten - na który nałożyły się inne sygnały, jak słynny "omen Hindenburga" - niemal idealnie zbiegnie się w czasie z wyznaczeniem szczytu giełdowego benchmarku przed nadciągającą korektą. Owa korekta właśnie sprowadziła S&P 500 o 5,1 proc. poniżej rekordu.

Postarajmy się obiektywnie przyjrzeć się szansom i zagrożeniom w tym punkcie.
Szansa polega na tym, że wyczekiwana korekta już jest faktem (a nie, że dopiero ma nadejść). Pozytywny może być nawet sam fakt, że nasz przysłowiowy zegar odliczający czas do kolejnej, co najmniej 5-procentowej przeceny uległ właśnie zresetowaniu.
Szanse widać też na gruncie analizy technicznej. Po przeszło 5-proc. osunięciu ze szczytu S&P 500 dotarł do pierwszej ważnej technicznej strefy wsparcia, na którą składają się: (a) lokalne dołki z września-października, (b) 100-sesyjna średnia krocząca. W połączeniu ze sprzyjającą sezonowością ten układ teoretycznie może dawać szanse na obronę tendencji wzrostowej.

Źródło: Investing.com
Już nie raz amerykański indeks pozytywnie zaskakiwał, szybko przystępując do odrabiania strat z podobnych korekt, więc scenariusz taki należy brać pod uwagę.
Z drugiej strony, warto też uczciwie zwrócić uwagę, że:
- 5-proc. korekta zrobiła niewiele, jeśli chodzi o normalizację wysokich wycen akcji z S&P 500 - przypomnijmy, że przed jej rozpoczęciem wskaźnik P/E był na poziomie najwyższym od czasów bańki internetowej z 2000 roku,
- w monitorowanych przez nas wskaźnikach nastrojów rynkowych nie widać jeszcze oznak przysłowiowej kapitulacji - przykładowo opisywany we wspomnianej październikowej analizie odsetek "niedźwiedzi" w badaniu Investors Intelligence na razie ledwie drgnął w górę z poziomu najniższego od lat (tak niski odsetek pesymistów uznaliśmy wtedy za oznakę przegrzania koniunktury),

- zaledwie kilka dni temu pisaliśmy też o najszybszym od 2000 roku tempie przyrostu margin debt (długu na rachunkach maklerskich) - co prawda najnowsze dane za listopad poznamy dopiero za kilka tygodni, ale można mieć wątpliwości, czy 5-proc. korekta wystarczy do radykalnego schłodzenia alarmująco dużej aktywności spekulacyjnej.
Reasumując, wyczekiwana korekta na Wall Street nadeszła. Indeks S&P 500 dotarł do pierwszej ważnej strefy wsparcia i od wyniku jej przetestowania zależy to, czy korekta ulegnie dalszemu pogłębieniu (co nie dziwiłoby ze względów wymienionych wyżej), czy też raczej po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z pozytywnym zaskoczeniem.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.
